Partner serwisu
21 lipca 2022

Na początku było… dużo pracy i edukacji

Kategoria: Aktualności

Clochee powstało w 2013 r., kiedy na polskim rynku o kosmetykach naturalnych mało kto słyszał, a konsument nie zwracał uwagi na ten mało znany trend w pielęgnacji. – Na początku było dużo pracy, edukacji, przebijania się na rynku, bo okazało się, że trzeba konkurować ze wszystkimi – wspomina Daria Prochenka, właścicielka marki Clochee.

Na początku było… dużo pracy i edukacji

Aldona Senczkowska-Soroka: Na początku było…?

Daria Prochenka: Były dwie dziewczyny (Daria Prochenka oraz Justyna Szuszkiewicz – red.) z marzeniami, które chciały zrobić coś nowego, ale nie miały doświadczenia w branży kosmetycznej. Wydawało się, że będzie to proste. Brak konkurencji w kategorii kosmetyków naturalnych, wiedza – bo przecież jako konsumentki wiedziałyśmy, czego poszukujemy i oczekujemy. Myślałyśmy, że wszyscy przyjmą nas z otwartymi ramionami, ponieważ w Polsce trudno było o marki z produktami naturalnymi. Same przywoziłyśmy je z zagranicy. Więc miało być prosto i łatwo...

I było?

Oczywiście mocno się pomyliłyśmy. Nikt nie chciał inwestować w nową markę i nową kategorię. Musiałyśmy najpierw zająć się edukacją, dużo pisać, mówić, udzielać wywiadów, prowadzić rozmowy z klientami. Ludzie nie potrafili czytać składów, a pojęcie naturalnej pielęgnacji było im obce. Wszystko kosztowało nas dużo siły i energii…

Dzisiaj uśmiecham się, kiedy widzę półki pełne naturalnych kosmetyków. To inna rzeczywistość, rynek jest dobrze zagospodarowany zarówno przez marki typowo naturalne, jak i linie naturalne znanych marek. Jesteśmy bardzo dumne, że się udało. Ale mimo wszystko w sferze edukacji jest jeszcze dużo do zrobienia.

Jak pani wspomniała, „moda” na naturalne kosmetyki pojawiła się kilka lat temu i właściwie dzisiaj mówimy już o długofalowym trendzie. Czy ma szansę przetrwać?

Rok 2013 to oficjalny początek Clochee. Już wtedy wiedziałam i chciałam pokazać, że to nie chwilowa moda, ale nadchodzący trend, który zostanie z nami na dłużej. Dlatego, że ludzie są coraz bardziej świadomymi konsumentami, chcą dbać o swoje zdrowie i środowisko.

Filozofia naszej marki opiera się na potrzebie edukowania na temat kosmetyków, ale także ogólnie pojętej ekologii. Robimy to od samego początku, to dla nas fundament istnienia Clochee i tak zostanie. Naturalność – to dla nas skład produktu, ale także produkcja, opakowania, logistyka. Ważny jest ten całokształt i myślę, że w tym kierunku branża będzie się rozwijała.

Trend zyskuje na znaczeniu, a w związku z tym pojawia się sporo firm, które tylko udają ekologiczne. To zagrożenie dla was jako marki transparentnej, dbającej o każdy „ekoszczegół”?

Od początku podkreślamy ekologiczność produktów Clochee, ale i opakowań, które są po recyklingu, nadają się do recyklingu, lub spełniają chociaż jeden z tych warunków. Trzeba sporo o tym mówić, komunikować, wyjaśniać, dlaczego to takie ważne. Ludzie są wzrokowcami, kupują oczami. Gdy widzą opakowanie w zielonym kolorze, z listkiem, to wydaje im się, że to produkt „eko”, co firmy niestety wykorzystują. Na szczęście Unia Europejska walczy z greenwashingiem, zakazane jest wprowadzanie w błąd konsumenta, także za pomocą działań marketingowych.

Jako marka jesteśmy już krok dalej niż inni, spełniamy normy, które są obecnie dopiero wprowadzane. Oczywiście ciągle się zastanawiamy, co jeszcze możemy poprawić, uczynić bardziej ekologicznym. Projektując nowy kosmetyk chcemy zastosować coraz więcej ekorozwiązań. Nie jest to często proste, ponieważ nie każde opakowanie współpracuje z daną masą kosmetyczną. Nie szkoda nam jednak czasu i nakładu pracy, aby zachować nasze standardy.

Jaki jest proces tworzenia nowego kosmetyku? Pomysł płynie z doniesień rynku czy od konsumentów? A może jedno i drugie?

Nie ma jednego kierunku. Od czasu do czasu siadamy i zastanawiamy się, czego brakuje w naszym portfolio. Pomysłów oczywiście jest sporo, z pewnością co najmniej na najbliższe dwa lata. Ale nie da się robić wszystkiego naraz, dlatego rozważamy, analizujemy co powinno być pierwsze, co drugie itd. Czasami inspiracją są potrzeby skóry naszych klientów, czasami nowy surowiec, który warto wykorzystać w kosmetykach i wtedy komponujemy linię pod daną substancję.

Są pomysły, nowe linie, wizja rozwoju. A czy marzy się pani fabryka?

Trochę tak, trochę nie. Ostatnie wydarzenia za wschodnią granicą, pandemia, pokazały, że posiadanie fabryki to duża odpowiedzialność i ryzyko. Obecnie produkujemy w trzech różnych lokalizacjach, niezależnie. Uważam, że jest to rozsądne i bezpieczne, gdyż możemy zawsze przenieść produkcję w inne miejsce.

Z drugiej strony posiadanie własnego zakładu to innego rodzaju niezależność. Marzy mi się globalny rozwój, ale czy osiągniemy go przy pomocy fabryki, czy nie, tego jeszcze nie wiem.

Wykorzystujecie do produkcji wyselekcjonowane surowce. Skąd je pozyskujecie?

Surowce skupujemy na terenie Europy, ale pozyskujemy na całym świecie. Dzięki temu nasze kosmetyki są różnorodne i można w nich znaleźć zarówno doskonale znane od wieków oleje czy ekstrakty, ale także interesujące i nietuzinkowe kompleksy aktywne. Wybierając surowce bardzo ważna jest dla nas również odpowiednia dokumentacja związana z jakością składnika – certyfikaty, sposób otrzymywania, badania związane z działaniem, indeks naturalności.

Clochee to kosmetyki dla kobiet, mężczyzn, dzieci… Co jeszcze w planach? Nad czym obecnie pracujecie?

Kobiety to podstawowa grupa, którą się interesujemy. Firma też jest w 90% sfeminizowana, co często bardzo pomaga zrozumieć potrzeby konsumentek. Będziemy na pewno rozwijać nasz asortyment o produkty dla nastolatek, z myślą o skórach problematycznych.

Już niedługo pojawi się też na rynku nasza nowa linia, która powstała we współpracy z jedną ze znanych osób, natomiast kto to jest, musi pozostać póki co tajemnicą.

Premierę niedawno miały także bardzo wyczekiwane przez naszych klientów produkty, czyli maseczki do twarzy. Jedna z nich jest szczególnie wyjątkowa, ponieważ to kosmetyk konsumencki – powstał we współpracy z naszymi odbiorcami. Brali oni udział w każdym etapie tworzenia maski, począwszy od składników aktywnych aż po nazwę. Muszę przyznać, że było to niesamowicie interesujące doświadczenie.

Rozwój to także obecność na innych rynkach. Jakie kierunki widać w przypadku Clochee?

Współpracujemy oczywiście z kilkoma krajami w UE, np. Estonią, Niemcami, Danią oraz posiadamy kluczowych partnerów także w bardziej egzotycznych krajach jak np.: Kuwejt, Hong-Kong, a także Emiraty Arabskie.

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ